Mikołaj i ziarna października

Dziś Mikołajki, a Mikołajki, to prezenty! Każdy lubi coś dostać ale, szczerze mówiąc, chyba bardziej lubię je dawać. Zawsze lubiłem radość na twarzach przy rozpakowywaniu podarunków...
Jak już pisałem wcześniej, tegoroczne prezenty powstaną prawie w całości własnoręcznie - kupiłem oczywiście tylko słoiczki, buteleczki i etykiety do opisania. A teraz? Zobaczcie efekty! 


Początkowe przygotowania. Mycie, szorowanie, moczenie,
liczenie i krojenie :)

A jak już pokrojone, można wrzucać do garnka. Wszystkie 4 palniki zajęte
i jeszcze brakuje. Będzie druga tura, będzie!

Ale efekt jest! W głowie nasunęło mi się jedno pytanie: jak ja
to przewiozę 270 km pociągiem???




Czy zrobiłem prezent sam sobie? Oczywiście! To znaczy, nie sam, bo z Jagodą, ale w ramach mikołajkowego prezentu - wybraliśmy się Poznania na koncert grupy Balthazar! 3 godziny w drodze, po koncercie prawie 4 godziny czekania na powrót, jazda spóźnionym nocnym pociągiem, zarwana nocka i opuszczone zajęcia. W dodatku kładąc się spać zaczął dzwonić ustawiony na godzinę 6 budzik. I wiecie co? Niczego nie żałuję! Pojechaliśmy na pełnym spontanie, z biletami kupionymi 2 dni wcześniej, staliśmy pod samą sceną, a po koncercie (prawie dosłownie!) piliśmy piwo z zespołem. Na przeszkodzie stanął jedynie barman, który właśnie zamykał bar przy scenie i po alkohol zostaliśmy skierowani na dolną salę. Ale było fajnie. Spontan zawsze najlepszy i żadne plany go nie pobiją :)

Dopiero kupili bilety, a koncert już za 2 dni!!!




No i po koncercie. Było głośno, był szał! 


Ziarna października nie będą zbyt wylewne. Nie wiem jak to się stało, że przez cały miesiąc zużyłem tylko jedną 250-gramową paczuszkę... ale napisać o niej warto. Zakupiona w Ikei, na dziale kuchennym. Stała sobie na półce miedzy kubkami. Jej mielona siostra nie przyciągała zapachem wydobywającym się z wnętrza paczki ale ona... Ziarnista wersja na wstępie zauroczyła mnie bogatą wonią i delikatnym paleniem. W dodatku cena. Nie pamiętam dokładnie, ale z tego co kojarzę, nie kosztowała więcej niż 14-15 złotych. Uważam, że za taką cenę warto jej spróbować. 


PS pamiętacie kawę Mokate z zeszłego miesiąca? Znalazłem ją w innych sklepach. Nie będę wymieniać ich nazw, ale w pierwszym kosztowała prawie 30 zł. W drugim cena niemal przyprawiła mnie o zawał serca, choć odchodząc od półki wpadłem w histeryczny śmiech. Widniejące pod nią cyferki układały się we wspaniałe '39,99'. Dla przypomnienia: w sieci Biedronka płaciłem 17 złotych. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Zaciekawił Cię temat? Masz pytania? Zostaw po sobie ślad!

Popularne posty