Coś nowego, czyli jak chciałem palić kawę

Ostatnio po intensywnej pracy sporo się nudziłem. W pracy trochę wolnego, wykłady (bardzo) interesujące, a internet, jak zawsze, okazał się być wspaniałą kopalnia wiedzy. W końcu trafiłem na takie coś jak "palenie kawy domowymi sposobami". Zaczęła się lektura i - studia mnie tego nauczyły - praktyka. Po analizie wszystkich znalezionych stron mogę powiedzieć że jest nawet całkiem sporo sposobów na palenie kawy we własnej kuchni. Zaczynając od patelni, przechodząc przez piekarnik i maszynki do popcornu, kończąc na profesjonalnej domowej pałace kawy, która jest opcja najdroższą - ceny zaczynają się gdzieś od tysiaka w promocji i idą tylko w górę.
Ja wybrałem opcję numer 2: piekarnik. Poszybowałem do sklepu po zieloną kawę i się zaczęło.
Piekarnik nagrzany, kawa rozsypana na blaszce, oczy nastawione na obserwację. CZAS, START!
Gotowa po 5 minutach. Ładna, brązowa, łuski odrzucone. Już zimna, no to raz. Do młynka i w ekspres! Godzina 21 i kombinacje z kawą nie łączą się ze sobą. Okazało się, że z zewnątrz była wypalona, w środku... wciąż zielona. Shot espresso smakował co najmniej dziwnie. Jak kawa z sianem.



Podejście drugie: postanowiłem obniżyć temperaturę, a zwiększyć czas. Niestety - kilka minut okazało się być zbyt długie i zabójcze. Smolisto-czarne ziarna, z których espresso było niczym kawa z dodatkiem węgla wylądowały w koszu. Szczęście, że było ich mało...

Podejście 3: kombinacja temperatur. Najpierw niska - 150 stopni, później zwiększenie do 200. Ogólny czas palenia: 13,5 minuty. Efekt? Mocna. Nie spalona, ale, znów, niezdatna do spożycia. Idealnie nadała się jednak jako scrub :D

Podejście 4? Zmiana temperatur. 150 stopni, później zwiększenie do 180. Czas łączny 11 minut (o dziwo była z zewnątrz bardziej wypalona w krótszym czasie niż ta z podejścia nr 3!). No cóż. Wciąż to nie to.

Doszedłem do wniosku, że dam sobie spokój i nabiorę większej wiedzy teoretycznej. Może w przyszłości wrócę i dokończę dzieło :)

A jeśli chcecie zgłębić temat zielonej kawy, jej właściwości, działania, etc. zapraszam TUTAJ, na stronę Droga do Siebie.

Before & after :)

Na górze ziarna sklepowe. Na dole moje.
No nie wyglądają ładnie?





Komentarze

Popularne posty