III Kawa Festival Wrocław


Jednym z ciekawszych dla mnie wydarzeń we Wrocławiu jest organizowany co kilka miesięcy festiwal kawy. Cały zeszły tydzień i III Kawa Festival był naznaczony alternatywnymi metodami parzenia. Można powiedzieć, że trafili w punkt, gdyż temat ogłosili w momencie gdy zaczynałem interesować się alternatywą, a był to idealny moment do rozwoju tej strony zainteresowań. Tak więc, za małe pieniądze zdobyłem duże doświadczenie smakowe, które to teraz będę starał odtworzyć w domu. A gdzie byłem? Zobaczcie :)


1. KsięgarnioKawiarnia Nalanda

Pierwszy punkt na planie festiwalu zaserwował nam kawę według 5 przemian z przyprawami: kardamon, cynamon, goździk, imbir oraz pomarańcza. Do tego kokosowy pudding chia z musem mango.
Muszę przyznać, że deser był fenomenalny. Połączenie słodkiego mango i kremowego puddingu sprawiało wrażenie delikatności, która łagodzi nawet niepokój ze zbliżającą się burzą. Kawa? Może nieco gorsza, ale nie mam na myśli tutaj czegoś w stylu "zła". Choć trochę mało aromatyczna, to jej korzenny posmak bardzo ciekawie komponował się z całością. Sam kiedyś próbowałem zrobić podobną i nie powiem żeby mi wyszło, więc tutaj ukłon w Ich stronę :)


2. Centrum Informacji Żydowskiej
Przyjemnie jest sobie usiąść na patio, gdzie pomimo zgiełku przechodniów, turystów i klientów innych miejsc wkoło, można poczuć luz. Tak, tutaj trafiliśmy przez przypadek, ale widząc sposób podawania kawy, nie pożałowaliśmy! Drip. Myślisz że kawa przyjdzie gotowa? Nie! Zrób ją sobie sam ;) Świetna zabawa dla osób, które nigdy nie miały z tym styczności. Szybki instruktaż i jedziesz! A wychodzi cudo pod tytułem koszerna kawa z domieszką panamskiego przekrętu w duecie z ciastem daktylowo-czekoladowym na kruchym cieście tworzyła fajny komplet. Kawa była aromatyczna, ciasto w sam raz - nie za słodkie i nie za daktylowe. Wszyscy wiemy, że te składniki lubią dominować, ale nie tu :)


3.Targowa Cafe
Idziesz po warzywa do obiadu, a przy okazji zatrzymujesz się na kawę. Tak było i teraz - tylko to co wypiłem na długo pozostało w mojej pamięci. Cold Brew z grejpfrutem i domowy placek owocowy, wszystko skonsumowane na powietrzu, nad Odrą z widokiem na Ostrów Tumski... Chill jakiego dawno nie zaznałem. A domowe próby? Też zapadają w pamięć :)


4. Etno Cafe
Bariści z tego miejsca potrafią czynić cuda. Takie moje zdanie. Drip z Rwandy i brownie z karmelizowaną pomarańczą były w połączeniu do tego stopnia wspaniałe, że Etno utrzymało mój status faworyta. Kawa o nieco herbacianym smaku była idealnym wyborem na ciepły dzień. Nie zamuliła, nie przegrzała, a pobudziła i zrelaksowała. Cóż powiedzieć więcej? Że to jest Etno. Tego się nie da opowiedzieć - to trzeba poznać.


5. Boo Cafe&Bistro
Ostatnie miejsce, które zdążyłem odwiedzić i niestety to, o którym wypowiem się najmniej pochlebnie. Kawa była nawet dobra (mrożona z likierem kawowym), a ciasto nie najgorsze (tarta czekoladowa z chili). Ale obsługa dała do zrozumienia, że niestety nie jesteśmy mile widziani na porannej kawie. Pomimo tego, że byliśmy jedynymi klientami, kawę dostaliśmy po 30 minutach, a ciasto chwilę później. Jak się dowiedzieliśmy, tarta nie była przygotowana (usiedliśmy ponad pół godziny po otwarciu), a kawa którą dostaliśmy nie wiadomo czy była tą festiwalową, gdyż Pani Barmanki nikt nie poinformował o tym, że lokal bierze udział w imprezie. I w sumie to sama nie wiedziała jak ją zrobić. No cóż. Niestety musieliśmy szybko skonsumować to co dostaliśmy, gdyż nie mieliśmy za dużo czasu, także przyjemność z kawy raczej wątpliwa. Ale przynajmniej ładnie wyglądała :)



Przykro mi, że Festival trwał tylko tydzień. Obskoczenie 17 kawiarni w różnych częściach miasta w 7 dni jest możliwy, ale w mojej sytuacji niewykonalny. Wybrałem te miejsca których menu wydawało się interesujące lub wiedziałem, że Bariści mogą stworzyć smak zapadający w pamięć. Mam nadzieję, że do innych miejsc trafię już poza imprezą i rozwinę się w znajomości fajnych miejsc Wrocławia :)

Komentarze

Popularne posty