Madloba, Sakartwelo!

Gruzja. Napisałem już 3 posty o kolejnych regionach, które zobaczyliśmy w tym kraju, ale myślę, że czas na małe podsumowanie. Po 12 dniach dobrze będzie podsumować cały wyjazd i to co warto, a co warto bardziej.


LUDZIE
Zawsze słyszałem "Gruzja? To tacy zadowoleni, szczęśliwi i uśmiechnięci ludzie!" I to nie tylko od osób które gdzieś, jak ja, usłyszały taką opinię, ale także od ludzi którzy mieli przyjemność tam jeździć.
My widocznie mieliśmy pecha, bo ja mam mieszane uczucia. Fakt, ludzie są uprzejmi i pomocni, ale z uśmiechem to my się tam nie spotykaliśmy zbyt często. W zasadzie można na palcach jednej ręki zliczyć się kto do nas uśmiechał. I nie chodzi tu o uśmiechanie się na ulicy, ale też o zwykłe odpowiadanie uśmiechem na uśmiech podczas "rozmowy". O właśnie. "Rozmowy"...

"Możesz zostać kim tylko chcesz!" - mówili.
Więc zostałam prezentem.

JĘZYK
Gruzini mają swój bardzo specyficzny język, z bardzo specyficznym alfabetem. I to jego najlepiej rozumieją. Większość ludzi mówi jednak po rosyjsku (szczególnie górskie rejony). Szkoda, że po rosyjsku nie mówiliśmy my... Ale dla chcącego nic trudnego, tu dało się porozumieć po polsku z elementami łamanego rosyjskiego - każdy się jakoś tam rozumiał. Znajomość angielskiego, hiszpańskiego, francuskiego czy węgierskiego na nic się nie zda. No, może w nielicznych przypadkach.
Za to przydatny jest język migowy - czego nie da się powiedzieć, można pokazać :)


KUCHANIA
Uff. Temat rzeka. Wiem, że nie będzie to moja miłość i raczej nie będę szukać jej specjałów w Polsce. Jak na kraj upalny, ich dania są bardzo ostre (chilli, kolendra, lokalne mieszanki przypraw...) i bardzo gorące (szczególnie te zapiekane w glinianych miskach). Choć oczywiście warto próbować - khachapuri, khinkali, chakapuli, czy ichniejsze słodycze, churchkhela i tklapi. Nie odbiegają od reszty swoją egzotyką - te pierwsze to orzechy (laskowe lub włoskie) zatopione w soku owocowym i zagęszczone. Zawieszone na nitkach można kupić na każdym rogu :) te drugie, to z kolei płachty samego wysuszonego soku owocowego rozwałkowanego z owocami. Kwaskowe, orzeźwiające w palącym słońcu, a do tego nie roztopią się jak zwykły batonik.


Na dobre khinkali trzeba było naprawdę trafić. Zdarzyły się z przesadzoną ilością kolendry
i takie bez rosołku w środku, suche jak wiór.

Czurczchele nie wyglądają może najbardziej zachęcająco,
ale w smaku są całkiem przyjemne :)



Najlepszym napojem jaki mogliśmy spotkać, był tarhun - zielona lemoniada estragonowa

Warto pamiętać, że w restauracji zamawiając przykładowo rybę, zamawia się tylko rybę.
Całe danie obiadowe trzeba skompletować samemu. 

KOMUNIKACJA 
Jak się przemieszczać? No jest kilka sposobów. Oczywiście oprócz wynajęcia auta, bo bez tego jest więcej przygód :)
Po pierwsze, marszrutki. Takie tam, minibusy, które odjeżdżają jak się zapełnią (w naszym przypadku było to zawsze maks 10 minut). Tanie jak barszcz, a dojeżdżają wszędzie. Po drugie pociągi - też są tanie, ale za to łączą tylko te większe miasta. Nam się nie udało jechać żadnym, ale widząc je po drodze, to raczej żadna strata :) Po trzecie, taksówki. Przydatne w momencie jeśli nie macie pewności skąd i czy w ogóle jedzie marszrutka. Ale tu trzeba bardzo zbijać cenę. Oferta proponowana turyście na samym początku rozmowy potrafi być 100-150% wyższa niż dla rodowitego Gruzina. Więc trzeba być upartym - jeśli jeden taksówkarz nie będzie chciał Was zabrać, a kwota jest opłacalna, przyjdzie drugi i zabierze! My mieliśmy tak 3 razy na 3 przejazdy.
Niech też nikogo nie zdziwi jazda z potłuczoną przednią szybą - każdy ma mniejszy lub większy odprysk i nikt się tym nie przejmuje.



NOCOWANIE
Każdy nocleg rezerwowaliśmy na Bookingu. I nie pisze tego dla reklamy, a dla tego, że jest dobrze rozwinięty! Ale zawsze trzeba patrzeć na zdjęcia pokoi. Nie na opinie. Bo pensjonat, który ma ocenę blisko 9 może okazać się zapadłą dziurą z bezpiecznikiem przy prysznicu i latryną za domem (prawda!), a ten z niewiele niższą notą będzie bardzo przyjemny z miłą obsługą, której zależy na kliencie...

Nie zawsze trafia się na luksusy.
Czasem nawet nie trafia się na warunki "sprzyjające".

FINANSE
Walutą w Gruzji jest lari (GEL lub oznaczenie ich literką ლ) dzielone na 100 tetri (თ). Przelicznik na złotówki,  1 GEL = (+/-) 1,5 PLN. Nie widziałem nigdzie w europejskich kantorach larów, podobnie jak w Gruzji złotówek. Najbardziej opłaca się mieć ze sobą dolary amerykańskie i wymieniać na miejscu. Euro jest też dobrą opcją ale nieco mniej opłacalną.
Samo życie na miejscu jest nieco tańsze niż u nas - obiad do syta to koszt około 12 lari, przejazdy marszrutką (zależnie od długości trasy) 1-20 (12-250 km). Taksówka do 10 w obrębie Tbilisi i około 100 na trasie 150 km. Noclegi to też bardzo otwarty temat - za jedną noc około 40-80 za pokój dwuosobowy.


KAWA
Teoretycznie, najbardziej lokalnie przygotowana to taka po turecku, w tygielku, z cukrem, na gorącym piasku (2-3ლ). Praktycznie, ich narodowym napojem kawowym jest instant-saszetka Jacobs Classic (0,60)



Czy warto? Zawsze warto. Więc planujcie, pakujcie, lećcie... I powiedzcie
Gamarjoba Sakartwelo!

Komentarze

Popularne posty