Reisefieber. Strach żyje w nas.

Zastanawialiście się czasem nad tym dziwnym niepokojem przed wyjazdem?

"Czy aby na pewno mam dokumenty?"

"Boże, a jak będą korki i nie zdążę na samolot?"

"Co jeśli nie spakowałem biletu?"

A mieliście kiedyś nieprzespaną noc tuż przed podróżą?

"Zaśnij w końcu, jutro wcześnie wstajesz..."

"Jak prześpisz budzik to nie wyjedziesz!"

I mimo prób zaśnięcia, budziliście się co godzinę i nerwowo sprawdzaliście czy aby na pewno budzik już nie dzwonił?


Diagnoza: REISEFIEBER. Bardziej po polsku oznacza to nic innego jak strach przed podróżą. I to nie taki, że człowiek nie wyjedzie z domu dalej jak po zakupy, tylko stres związany z samym wyjazdem, pakowaniem i rychłym nastąpieniem czegoś nieznanego. Niestety, dość częsta przypadłość każdego normalnego człowieka żądnego przygód.
U większości przejawia się rozdrażnieniem, bezsennością na jedną lub kilka nocy przed wyjazdem, a także uczuciem "zostawienia czegoś w domu". Niewielki odsetek cierpi na objawy fizyczne podobne do zatrucia pokarmowego.


Wyjeżdżałem nie raz. Pierwszy raz, o ile dobrze pamiętam, w wieku 3 lat (właśnie, wakacje nad Bałtykiem to moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa!) i tak co roku przynajmniej raz w roku. Oczywiście im byłem starszy, tym wyjazdy się nasilały, osiągając apogeum w okresie studiów.


Swój pierwszy świadomy reisefieber przeżyłem przed Sardynią. Drugi rok studiów. Wieczorny wyjazd do Berlina, cała nocka na lotnisku, poranny samolot i jedna wielka niewiadoma co dalej. Wszystkie miejsca siedzące w terminalu były pozajmowane przez śpiących, w sumie większość tych na ziemi również. Udało się nam znaleźć jakąś wolną przestrzeń, wszyscy zawinęli się w śpiwory i posnęli (a przynajmniej dobrze udawali), a ja... siedziałem oparty o ścianę i mimo że bardzo chciałem, nie umiałem. Nie dawało mi spokoju to, co będzie jeśli zgubi się nasz bagaż (z naszymi domami - namiotami), co jeśli ktoś zachoruje? Jak będziemy się dogadywać skoro nikt z nas nie zna włoskiego? Hmmm, im bardziej jestem doświadczony, tym bardziej uświadamiam sobie że nie miałem chyba wtedy dziwniejszych problemów.


Drugi raz reisefieber złapał mnie chyba dopiero po 2-3 latach przed Maroko. Ale tu akurat moje dziwne myśli dotarły do zaułka kradzieży, po nasłuchaniu się jak bardzo duża przestępczość jest w tym kraju... Zaczynałem zastanawiać się gdzie schować pieniądze, w jakich ilościach i co potencjalny złodziej może mi jeszcze ukraść. Również tutaj niepotrzebny był strach, choć środki ostrożności jak najbardziej trzeba było wdrożyć.


Czy da się z tym walczyć? OCZYWIŚCIE! Czy da się to zwalczyć? No raczej nie.
Reisefieber można stłumić, ale nigdy nie pozbędziemy się go całkowicie. Jeśli jesteś osobą skłonną do stresu, zdenerwowania, lub po prostu lubisz się zamartwiać różnymi sprawami, wiadomość jest raczej zła. Musisz to opanować i przywyknąć do tej przypadłości. Ale że wszystko siedzi w głowie, dobrze jest skorzystać z kilku rad, jak stłumić skutki lęku:
  • NIGDY nie pakuj się na ostatnią chwilę. Na 2 dni przed wyjazdem stwórz sobie check-listę wszystkich rzeczy, które będą Ci niezbędne. Dopracuj ją rano w dzień przed wyjazdem, a po południu upakuj je do plecaka;
  • NIGDY nie rozmyślaj nad tym co będzie, co może się stać, kogo spotkasz i kto Cię okradnie;
  • ZAWSZE przygotuj wszystkie dokumenty dzień wcześniej i trzymaj je w pobliżu plecaka. Po spakowaniu się warto potwierdzić, czy są one skompletowane w 100%;
  • ZAWSZE myśl pozytywnie. Albo nie myśl wcale. Jeśli mnie dopadnie reisefieber wyłączenie myślenia pomaga najbardziej;
  • BAW SIĘ! Przecież po to chyba jedziesz :)

Skoro decydujesz się na wyjazd, to raczej nie boisz się przygód. Nikt Cię do tego nie zmusił, a jeśli już, to namówił. Także wniosek jest jeden. Wszystko siedzi w głowie, którą trzeba czymś zająć. Przecież wiesz, że po powrocie będziesz miał tysiące ciekawych historii do opowiedzenia!


Podsumowując, chciałem powiedzieć, że nie jestem taki mądry i nie napisałem tego z głowy. Tak, bazowałem na swoim doświadczeniu, jednak wspierałem się także innymi stronami/blogami:


Na koniec mój ulubiony cytat Ryszarda Kapuścińskiego:

"Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby, w gruncie rzeczy, nieuleczalnej"

Komentarze

Popularne posty