Trochę odpoczynku...

Jesień przyszła w tym roku wyjątkowo wcześnie. Nie było mi dane nacieszyć oko przepiękną grą barw i mieszanką żółci, czerwieni, zieleni i wielu innych, nawet nieznanych mi kolorów. Natura to ciekawe stworzenie, które potrafi stworzyć coś wspaniałego... No nic. Zwalam winę na ciepłe lato bez dużych opadów. Teraz przypadło mi jedynie podziwiać widoki z efektami zamglenia. Przydał się relaks i szybka regeneracja sił, bo coś czuję, że przedświąteczny okres będzie na uczelni nieco gorętszy.








Pustka. Ostatnie liście spadły chwilę przed nami. Winnice stały się sterczącymi z ziemi patyczkami poprzetykanymi niechcianym perzem.


Za to nie zawiodły nas leśne ściółki. Wystarczyło 15 minut w lesie, żeby wyjść z siatką grzybów. Nawet nie trzeba było się rozglądać - rydze same pchały się pod nogi.


Grzybki przygotowałem na kolację. No nie wszystko musi być idealne. Podobno rydz jest jednym ze smaczniejszych grzybów... Mi nie smakował. Może kwestia przygotowania, bo robiłem wszystko z głowy i kombinowałem. No i efekt był taki, że smakowite nie wyszły wcale.
Za to krewetki... No po prostu miód. Uwielbiam je (jak z resztą wszystkie owoce morza) i to jest to, czym chcę się z Wami dziś podzielić.


KREWETKI FLAMBIROWANE WHISKEY

  • 500g krewetek
  • 2 szalotki
  • 2 ząbki czosnku
  • olej do smażenia
  • sól, pieprz
  • ćwiartka cytryny
  • 100ml whiskey
Na patelni rozgrzej tłuszcz. Posiekaj szalotki, a czosnek przeciśnij przez praskę i zeszklij razem na oleju. Dodaj krewetki - smaż je nie dłużej niż 4-5 minut! Często mieszaj łopatką lub całą patelnią. Nie smaż ich dłużej, gdyż mają to do siebie że robią się gumowate i niesmaczne :)
Po tym czasie dodaj alkohol i podpal. UWAŻAJ! Weź patelnię do ręki i cały czas mieszaj. Postaraj się nie spalić przy tym kuchni ani swoich włosów, więc trzymaj patelnię z dala od wiszących lamp, szafek i firanek :)
Kiedy alkohol całkiem się wypali, skrop krewetki cytryną i oprósz solą z pieprzem.
Et voilà!




Na koniec zachód z 12 kilometrów. Niestety sytuacja z Paryża, która stała się równo po środku wyjazdu (bo nie mieli kiedy atakować...) trochę zmieniła moje podejście do lotu. Czekając na boarding tuż przed bramką widziałem wiele osób złudnie podobnych do wyznania muzułmańskiego. Wiem, że nie każdy Arab to terrorysta, ale widząc takie skupisko w jednym miejscu, może włączyć się pstryczek w głowie... Na szczęście oni lecieli wcześniejszym lotem do Maroko.


Komentarze

Popularne posty